O ŚMIERCI

Dziś trochę bardziej pesymistycznie, mianowicie o śmierci- ale pesymizm będzie dotyczył ludzi nie znających biologicznych praw natury który odkrył dr Hamer w latach 80 ubiegłego wieku. Osoby które znają i rozumieją te zagadnienia nie będą pesymistycznie tego odbierać, dlatego że wiedzą, iż pomijając zatrucia, nagłe zdarzenia i wypadki, niedożywienie, na które biologia nie ma wpływu, reszta są to procesy które w dużej a może przeważającej mierze zależą od nas. Więc można napisać że długość życia zależy od nas samych. Rozumiem to w ten sposób, że media, lobby medyczne, wszechobecny strach nowotworowy, przerzuty , w takim procencie przyczyniają się do naszej śmierci, przedwczesnej śmierci.

Dlatego że człowiek jest zaprogramowany na około 120 lat. W takich warunkach oczywiście musiałby się zamknąć w klasztorze, albo w pustelni wysoko w górach i odciąć się od techniki czy technologii i  tylko medytować, a i tak bez znajomości germańskiej wykończyłby się sam wcześniej. Bo unicestwiamy się sami nie zdając sobie z tego sprawy, przecież to o czym myślisz, to otrzymujesz zgodnie z prawem przyciągania. A że myślimy głównie pesymistycznie, żyjąc w strachu przed chorobami, nie spłaconymi kredytami, utratą pracy, to to mamy co sobie stworzyliśmy. Kupę długów, choroby  i życie w przeświadczeniu co będzie jak stracę pracę. Potem zaczyna się wizyta u lekarza, badania, autobusy medyczne i początek problemów zdrowotnych, następnie  dobije nas diagnoza lekarska, że coś tam widać, ale trzeba to obserwować, jeszcze to nic nie znaczy i takie tam brednie.

To wystarczy by w naszym umyśle wytworzyć programy aktywne z powodu strachu przed śmiercią, braku możliwości zarobkowania, utraty własnej wartości, które skutkują zmianami w tkankach, odbiałczeniem organizmu i śmiercią z wyniszczenia, tak zwaną kacheksją.

Oczywiście jakbyśmy zdawali sobie sprawę, że matka natura nigdy nie działa wbrew nam i że każda zmiana w naszym ciele jest zmianą celową i sensowną, by nas wspomóc w sytuacji stresowej, kiedy przeżywamy jakieś cierpienie, słabość i jesteśmy w tym osamotnieni.  Takie zachowanie opisują dokładnie prawa natury i wystarczy sięgnąć trochę i się z nimi zapoznać i zrozumieć istotę tak zwanych „ chorób „ że są to programy ratunkowe dzięki którym możemy przetrwać i żyć dalej, w przeciwnym razie ludzkość wyginęła by 40 tysięcy lat temu.

Nie ma czegoś takiego jak unicestwienie samego siebie,  choroby autoimmunologiczne, przerzuty, nowotwory. Są to zmiany sensowne wspomagające nas w sytuacji kryzysowej.

To co z tą śmiercią?, mam tu na myśli lżejsze przypadki, gdy ktoś umiera w nocy, w pracy, na boisku, zasłabnie i z tego nie wychodzi, po zapaleniu płuc, wylewie do mózgu, zawale serca i wielu innych przypadkach nagłych – za wyjątkiem wypadków, skrajnego niedożywienia i zatrucia, gdzie biologia tu nie działa.

Schemat działania każdej „choroby” jest zawsze taki sam

Wiadomo, że wszystkimi procesami życiowymi steruje nasz mózg komputer, jest to maszyna bardzo zaawansowana technicznie, która potrafi kierować tysiącami działań  chemicznych naszego ciała i jest przekaźnikiem łączącym świat nie materialny z materialnym, który odbieramy naszymi zmysłami. Każdy narząd jest sterowany odpowiednim ośrodkiem w mózgu i stąd wydawane są rozkazy do działań organu czy narządu, od wzrostu paznokcia na małym palcu lewej ręki, do pracy wątroby.

Na skutek stresu, cierpienia w sytuacji stresowej, co powtarzam jest zjawiskiem normalnym, następują zmiany w tkance mózgowej w części zawiadującej danym narządem, a zależy to od typu konfliktu, czy to jest prosta złość nie do strawienia, do konfliktów seksualnych powodujących zmianę osobowości. W każdym razie to nie ma znaczenia, istota jest taka sama, a ważna jest intensywność konfliktu. Przy trwających kilka miesięcy czy lat zmiany w mózgu, mogą być wielkości pięści, ale z tym sobie on poradzi, dlatego że istnieją komory  w mózgu, by lezja czyli rozerwanie synaptyczne i opuchlizna mogła się tam upchać, chroniąc nas przed ogromnym bólem, uciskiem na organy, nawet śmiercią z powodu ucisku na ważne organy życiowe.

Z tymi objawami dajemy sobie doskonale radę, na pewno odczujemy, słabość, ból, zmęczenie, apatię, brak apetytu, lecz przychodzi tak zwany moment kryzysu epileptycznego, to jest kulminacyjnej krytycznej fazy w zdrowieniu, gdzie regeneracja odbywa się w środowisku wodnym, wtedy guzek w mózgu przybiera największe rozmiary i wtedy może uciskać na sąsiadujące ośrodki sterowania takie jak praca serca, lub ośrodki motoryki powodujące paraliż, lub niedowłady.

Trzeba pamiętać, iż w takich sytuacjach wręcz szkodliwe jest spożywanie nadmiernej ilości wody, a kroplówka może nas zwyczajnie zabić, gdyż dobijamy jeszcze mózg wodą, którą ma zwyczajnie za dużo.

Trzeba pamiętać też o długotrwałych konfliktach trwających powyżej 9 miesięcy, w tym przypadku masa konfliktowa jest tak duża, że po rozwiązaniu konfliktu w okresie zdrowienia guzek tak spuchnie, iż ucisk spowoduje zatrzymanie pracy serca tak zwany zawał. Nie na skutek jakiś niedrożności w sercu, tylko z powodu ucisku na ośrodek sterowania nim.

Więc większość dzieje się w głowie, stamtąd rodzą się ”choroby” i tam się rozwiązują.

Wszystko na skutek naszych emocji, myśli i przekonań wpływu innych osób i ośrodków medialnych. Można chorować z uśmiechem na ustach, tylko trzeba wiedzieć jak działa natura. Wtedy te 120 lat życia staje się całkiem realna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *