PADACZKA, CZY JEST NIEBEZPIECZNA?

W potocznym przekonaniu uważa się napady padaczkowe za bardzo niebezpieczny objaw zagrażający życiu, coś co trzeba natychmiast diagnozować, hospitalizować, leczyć. Jak jest naprawdę z napadami epileptycznymi, które spotykają znaczną liczbę osób i czy w istocie jest ona tak niebezpieczna, jak to przedstawia tradycyjna medycyna.

Doktor Hamer już wiele lat temu, rozwiązał i wyjaśnił tajemnice nie tyko padaczki, ale wszystkich innych jednostek tak zwanych chorobowych, które zawarł w 5 Biologicznych Prawach  Natury. Wiedza ta nie jest skomplikowana na tyle, by zwykły zjadacz chleba, nie potrafił  zgłębić istoty zachorowań, by uwolnić się od spirali śmierci, nakręcanej przez media, medyków, jak i nie wyedukowane społeczeństwo, żyjące w strachu przed nowotworami. Niestety paradygmaty te są tak głęboko zasiane w naszej świadomości, że by „ podmienić” tę wiedzę, na odkryte biologiczne prawa, trzeba zrestartować, wykasować starą wiedze w naszym procesorze mózgowym, gdyż po prostu nie ma miejsca na nowe informacje, którymi jesteśmy bombardowani każdego dnia.

Naukowcy stwierdzili, że obecnie w ciągu 1 dnia jesteśmy faszerowani dawką informacji, która sto lat temu wystarczała by na 1 rok. Nic więc dziwnego, że trudno jest oddzielić ziarno od plew. Ale niektórzy to robią, bo nie staniesz się innym człowiekiem, będąc tym kim byłeś wcześniej. Niestety trzeba odrzucić jakieś stare nawyki i przyzwyczajenia, wyjść poza strefę komfortu, by dostrzec nowe, a nowe idzie ………. Czy wsiądziesz do tego pociągu wolności, to tylko Twoja sprawa, ja nie mam zamiaru Ciebie przekonywać.

Pisze tylko, jak to przedstawia Germańska Medycyna, dla każdego droga jest otwarta.

Odpowiadając na pytanie z pierwszego akapitu, to oczywiście padaczka nie jest tak niebezpieczna, jak kreuje to otoczenie. Myślę, że jest prostszym mechanizmem „ chorobowym” jak np. astma, czy ból kości biodrowej, bo nie wiedząc jak to działa, możemy sobie nieźle zaszkodzić.

W naszym organizmie są mięśnie gładkie, które są niezależne od naszej woli i całe szczęście, bo np. budują przedsionki serca. Są też mięśnie poprzecznie prążkowane, które  generują ruch i są zależne od naszej woli ( z drobnymi wyjątkami ), czyli by wykonać jakąś czynność mięśniową, musimy tego chcieć. Bez udziału mięśni nic się nie poruszy wewnątrz nas, więc prosty wniosek jest taki, że epilepsja to ruch mięśni. Koniec kropka, nie ma co dorabiać filozofii i można od razu wywalić tysiąc teorii o przyczynach padaczki, a najważniejszą jest teza o nie wiadomym jej pochodzeniu – wierutna bzdura, bo odkryta 40 lat temu i to bardzo prosta etiologia.

Jeżeli rozprawiliśmy się z innymi przyczynami padaczki niż mięśniowe, które stoją za epilepsją, to trzeba wyjaśnić skąd się bierze i co to takiego. Chcę jeszcze dodać, że mięśnie – jest ich w organizmie około 600, są zarządzane z dwóch ośrodków sterowania:

  1. Z ośrodków troficznych łożyska nowego mózgu, które zarządza ilością mięśni, ubytek i przyrost i nic to nie ma do padaczki.
  2. Z ośrodków motorycznych w korze mózgowej, która zarządza ruchem mięśni i  z tej części mózgu biorą się paraliże, niedowłady, SM, Parkinson, stwardnienie zanikowe boczne, epilepsja i jeszcze kilkadziesiąt innych chorób, czy zespołów chorób, bo pojedynczych nie są już w stanie wymyślić. Żeby było śmiesznie czy to choroba x , czy pięćdziesiąta wymyślona przez medycynę, zależy tylko od tego, jak poważny był konflikt biologiczny, jak długo trwał i czy pacjent nie wpada w nawroty , a nie wiedząc jak to działa wpada się w błędne koło choroby. 90% z nich, tych niby przewlekłych, wynika z niewiedzy i strachu. Nawet Parkinsona po 10 latach można spokojnie się pozbyć – w biologii nic nie ma zatraconego do końca. Wyjątek – przełączanie się między konfliktami kilkadziesiąt razy, może spowodować trwałe rozłączenie synaptyczne połączeń nerwowych, gdzie powrót może być niemożliwy.

Wiedząc, że padaczką sterują mięśnie zarządzane przez korę mózgową z łatwością zidentyfikujemy konflikt, który to powoduje.  A jest nim brak możliwości ucieczki przed agresorem, nie móc odepchnąć ataku, nie móc uciec od drapieżnika, lub sytuacji. Tak reaguje natura, przecież w świecie zwierząt, jak osobnik sparaliżuje strach, to mózg wyłącza czynności motoryczne, by część ciała mogło spełnić funkcję „ refleksu udawania martwego” martwe zwierzę drapieżnik nie rusza. Przebywając w fazie aktywnej konfliktu, funkcje motoryczne są upośledzone, może to dotyczyć pojedynczego mięśnia, lub ich zespołu, następuje porażenie, czy niedowład. Po wyjściu z konfliktu, gdzie nie ma już prześladowcy, jak się uspokoimy mózg próbuję przywrócić połączenia nerwowe, krótko mówiąc komunikację elektryczną między nim, a mięśniami, które zostały porażone przez brak impulsów. Bo to cała filozofia ruchu, albo jest okablowanie z mózgiem, albo nie.

Niekontrolowane ruchy w postaci padaczki, to nic innego, jak kryzys epileptyczny w fazie zdrowienia, gdzie mózg próbuje pospinać połączenia nerwowe w nim, by przywrócić sytuację do pierwotnego stanu, więc występują drgania mięśni, drgawki, konwulsje i napady padaczkowe, jeżeli konflikt był ciężki. Jak nie, to nawet możemy nie zauważyć drobnego paraliżu, który może trwać parę godzin.

Skąd biorą się nawroty padaczki?

Jeżeli nie potrafię zrozumieć mechanizmów, sam dramatyzuję w stylu, nie mogę uciec przed epilepsją, na pewno mnie dopadnie w najmniej oczekiwanym czasie, jak się przed tym ustrzec, jestem bezradny przed tym wrednym chróbskiem, na pewno tego nie da się zatrzymać, będę żył w strachu do końca życia – to w ten sposób aktywuję proces  i go rozwiązuje, wpadam w epilepsję i z niej wychodzę, to błędne koło.

Schemat działania tego zachorowania jak i każdego innego, działa w ten sam sposób, według Biologicznych 5 Praw Natury.  

3 myśli na “PADACZKA, CZY JEST NIEBEZPIECZNA?

  1. Dziękuję Panie Marku za ten wpis:) Mam w bliskim otoczeniu osobę z epilepsją, udało nam się namierzyć prawdziwie paraliżujący lęk z dzieciństwa, który z dużym prawdopodobieństwem był pierwotną przyczyną (lęk przeżyty intensywnie w środku nocy)…..Choć, co ciekawe w dzieciństwie były to tzw. napady małe (w ciągu dnia), a w wieku ok 20 lat doszło do pierwszego dużego ataku (też w ciągu dnia) – kiedy to po raz pierwszy zdiagnozowano u niego chorobę – a wówczas raczej nie było już powodu do lęku…Zastanawiam się więc, czy brać pod uwagę ten paraliżujący lęk z dzieciństwa, czy jednak szukać czegoś tuż przed tym dużym atakiem? Oczywiście późniejsze nawroty wpisują już się w lęk przed chorobą (i co ciekawe są to co do zasady ataki w nocy – czyli tak, jak przeżyty lęk w dzieciństwie). Czy zatem szukać jeszcze lęku sprzed dużego ataku, czy też skupić się na eliminacji lęku przed chorobą? I czy pora ataków (noc) ma znaczenie?

  2. Bardzo dziękuję za ten wpis. Dziecko miało jednorazowy napad w tamtym roku i rozumiem już teraz, że to bardzo silne przeżycie (właśnie strach) spowodowało u niego ten napad. Jeszcze raz dziękuję, czuję się oświecona 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *